Nigdy nie wierzyłam, że można przeżyć całe życie z jedną osobą, a serce oddać innej.
Wydawało mi się, że tak jest tylko w tanich romansach lub starych melodramatach.
Ale teraz wiem, że tak bywa w prawdziwym życiu i może to zżerać cię od środka przez lata.
Wyszłam za mąż za Tadeusza, chociaż przez całe życie byłam zakochana w jego przyjacielu, a dziś, patrząc wstecz, myślę, że być może popełniłam największy błąd w swoim życiu.
Poznaliśmy się wszyscy razem jeszcze na uniwersytecie. Ja, Tadeusz i Marek.

Oni byli przyjaciółmi od dzieciństwa — razem chodzili do szkoły, grali w piłkę na pustym placu za domem, razem marzyli o wielkich sprawach.
Ja byłam po prostu nowa, która przypadkowo znalazła się w ich gronie, kiedy pracowaliśmy razem nad jednym projektem na wydziale.
Pamiętam, jak wtedy po raz pierwszy zobaczyłam Marka — wysokiego, o ciemnych oczach, w których jakby świeciło słońce.
Mówił tak, że chciało się go słuchać bez końca, i śmiał się głośno, szczerze, bez fałszu.
Tadeusz był inny. Spokojny, zrównoważony, praktyczny. Nigdy nie mówił zbędnych słów i patrzył na wszystko przez
pryzmat „co i jak zrobić dobrze”. Obok niego czułam się bezpieczna, ale nie na tyle, żeby serce biło szybciej.
Z
Markiem natomiast — czułam się, jakbym żyła na wulkanie. Mógł zadzwonić w nocy i powiedzieć: „Wychodź, pokażę ci miasto, którego jeszcze nie widziałaś”.
I szliśmy gdzieś w deszczu, śmialiśmy się, jedliśmy tanie bułki na dworcu, rozmawialiśmy o marzeniach, których być może nigdy nie zrealizujemy.
Zakochałam się w nim niemal od razu. Ale Marek spotykał się wtedy z dziewczyną z innego wydziału, więc starałam się ukrywać swoje uczucia, udając, że jesteśmy tylko przyjaciółmi.
Tadeusz zawsze był przy mnie. Nosił moje ciężkie torby, kiedy po zajęciach biegłam do akademika, pomagał mi przygotowywać się do egzaminów, ratował mnie, kiedy zachorowałam.
Robił to wszystko po cichu, bez patosu, aż pewnego dnia po prostu wyznał:
„Kocham cię” – powiedział, stojąc na schodach akademika, kiedy już zapadał wieczór. — Nie jestem idealny, ale potrafię sprawić, że będziesz szczęśliwa.
Wtedy milczałam. Bo szczęście miałam w innych oczach — w oczach Marka. Ale on nawet nie domyślał się.
Kiedy Marek wyjechał na rok za granicę, zaczęliśmy spotykać się z Tadeuszem częściej. Miałam z nim spokój.
A kiedy mi się oświadczył, chyba zdecydowałam, że to właściwy wybór. „Miłość przeminie, a spokój i stabilizacja — zostaną” — mówiłam sobie.
Ślub był skromny. Patrzyłam na tłum gości i szukałam jednej twarzy. Marek przyjechał. Stał, uśmiechał się, nawet żartował, ale jego oczy… były smutne. Podczas tańca cicho powiedział:
— Co, jesteś pewna, że dobrze robisz?
Odparłam wtedy:
— Marek, nie zaczynaj.
On tylko westchnął.
Z Tadeuszem żyliśmy razem prawie dwadzieścia lat. Mamy córkę, dom, wspólne zdjęcia z wakacji. Z zewnątrz – zwyczajna rodzina. Ale w środku zawsze miałam tę drugą historię, o której nigdy nie opowiadałam.
Za każdym razem, gdy spotykałam się z Markiem – na urodzinach wspólnych znajomych lub przypadkowo na ulicy – czułam, jak znów ściska mi się serce.
Zawsze pytał, jak się czuję, czy jestem szczęśliwa. A ja odpowiadałam, że tak, bo co innego mogłam powiedzieć?
Były chwile, kiedy łapałam się na myśli: „A co, gdyby wtedy mu się przyznałam? Co, gdybyśmy spróbowali?”. Ale te myśli odpędzałam, bo byłam żoną i matką i musiałam być wierna swojemu wyborowi.
Tadeusz nigdy się nie domyślił. On naprawdę mnie kochał i myślę, że nadal kocha. Ale miłość to nie tylko wierność, to także brak cienia innej osoby w sercu. A w moim sercu ten cień zawsze był.
Trzy lata temu Marek się ożenił. Byłam na weselu. Patrzyłam, jak tańczy ze swoją młodą żoną, i uśmiechałam się, chociaż w środku coś pękało. Po tym wieczorze już się nie widzieliśmy.
Teraz, kiedy córka dorosła, a nasze rozmowy z Tadeuszem sprowadzają się do dyskusji o zakupach i rachunkach za media, często myślę: „Może po prostu zdradziłam samą siebie, kiedy powiedziałam „tak” nie temu mężowi”.
Ale życia nie cofniesz. I żyję ze świadomością, że gdzieś w równoległym świecie jesteśmy z Markiem, młodzi, nieustraszeni, idziemy w deszczu nocnym miastem i rozmawiamy o marzeniach. I może tam jestem naprawdę szczęśliwa.
Znaki zodiaku, którym do końca lata uśmiechnie się szczęście. Wszystkie starania odniosą sukces