Minął rok od chwili, gdy bracia Golec musieli pożegnać swoją ukochaną mamę, Irenę Golec.
Jej odejście wstrząsnęło nie tylko ich rodziną, ale i tysiącami fanów, którzy przez lata śledzili, jak wielką rolę w ich życiu odgrywała ta niezwykła kobieta.
Dziś, rok później, Łukasz i Paweł wracają wspomnieniami do niej z wdzięcznością i tęsknotą, publikując wzruszający post, który przypomniał wszystkim, jak silna więź łączyła ich z matką.
Ich historia, spleciona z muzyką i rodzinnym ciepłem, to opowieść o miłości, korzeniach i sile, której nie zniszczy nawet czas.
Irena Golec przyszła na świat w 1939 roku, w Beskidach — miejscu, gdzie muzyka i wiara są częścią codzienności.

Od najmłodszych lat śpiewała, tańczyła i pielęgnowała tradycje góralskie, przekazując później to dziedzictwo swoim synom.
To właśnie ona była tą pierwszą nauczycielką, która pokazała Łukaszowi i Pawłowi, że muzyka nie jest tylko dźwiękiem, ale językiem serca.

W ich domu zawsze rozbrzmiewały melodie: śpiewy, skrzypce, gitary. To był świat, w którym dzieciństwo przeplatało się z rytmem nut, a codzienne rozmowy toczyły się przy dźwiękach instrumentów.
Mama była duszą tego domu — uczyła pokory, wdzięczności i miłości do ludzi.

Kiedy bracia dorastali, Irena z dumą patrzyła, jak ich pasja zamienia się w powołanie. Gdy w 1998 roku powstał zespół Golec Orkiestra, to właśnie ona była ich największym kibicem.
Choć nie stała na scenie, jej duch był obecny w każdej piosence, w każdym dźwięku trąbki i skrzypiec.

Synowie często podkreślali, że wszystko, co w nich najlepsze, wynieśli z rodzinnego domu, od niej — kobiety skromnej, pracowitej, pełnej energii i humoru.
Kiedy świat poznał ich muzykę, ona wciąż pozostawała ich punktem odniesienia.
Niezależnie od tego, czy koncertowali w Polsce, czy za granicą, zawsze wracali do Milówki, do domu, w którym czekała mama z ciepłym obiadem i słowem wsparcia.

W marcu 2023 roku bracia opublikowali wspólne zdjęcie z mamą, świętując jej 84. urodziny.
Uśmiechnięta, pogodna, otoczona rodziną — taka właśnie była Irena Golec. Wtedy nikt jeszcze nie
przypuszczał, że niedługo potem zdrowie zacznie się pogarszać.

W 2024 roku przeszła poważną operację, podczas której usunięto nerkę z powodu guzów. Pomimo trudności, zachowała pogodę ducha, a synowie robili wszystko, by wspierać ją w walce z chorobą.
Każdy koncert, każdy występ był wtedy dedykowany właśnie jej — ich ukochanej mamie.
Kiedy podczas koncertu w Sopocie zadedykowali jej występ, publiczność długo biła brawo. To był gest miłości, wdzięczności i bólu zarazem.

30 października 2024 roku bracia Golec podzielili się najtrudniejszą wiadomością: ich mama odeszła w wieku 85 lat.
W mediach społecznościowych napisali poruszające słowa:
„Dziękujemy ci za twoją miłość, za twój trud i poświęcenie, za każde twoje słowo i wiarę, której nieustannie nam dodawałaś. Dziękujemy za twój piękny uśmiech, za miłość do muzyki, którą w nas zaszczepiłaś i za każdą twoją modlitwę. Niech twój góralski głos niesie się po niebiańskich halach! Na zawsze pozostaniesz w naszych sercach. Odpoczywaj w pokoju”
Ten wpis był pełen łez i wdzięczności. Fani, którzy od lat śledzili ich karierę, zareagowali tysiącami komentarzy.
Wszyscy wiedzieli, jak ważną postacią w ich życiu była mama — nie tylko jako rodzic, ale jako źródło inspiracji, spokoju i siły.
Rok po jej odejściu bracia wciąż wspominają ją z wielką czułością. Na rocznicę śmierci opublikowali prosty, lecz pełen emocji post:
„Minął rok, a my każdego dnia słyszymy Twój głos, mamo. Twoje słowa, Twoje śmiechy, Twoje modlitwy. Dziękujemy Ci za wszystko, co nam zostawiłaś — w sercu, w muzyce, w życiu.”
„Mamo… choć minął już rok odkąd odeszłaś, wierzymy, że wciąż jesteś z nami. Czujemy twoją troskę i obecność każdego dnia… 'Oni są z nami, niepokonani przez czas…'”
Ten gest ponownie poruszył tysiące ludzi. Ich fani pisali, że czują, jakby Irena wciąż była obecna — w ich śpiewie, w ich spojrzeniach, w ciepłym tonie, którym zwracają się do publiczności.
I rzeczywiście — jej obecność wciąż trwa. Kiedy dziś słyszymy braci Golec na scenie, można dostrzec w ich oczach coś więcej niż tylko artystyczny błysk.
Jest w nich spokój, dojrzałość, wdzięczność. Ich muzyka nabrała jeszcze głębszego sensu, jakby każdy dźwięk był modlitwą, a każda piosenka — listem do mamy.
Bo przecież wszystko, co w życiu najważniejsze, zaczyna się w domu, w którym ktoś nauczył nas kochać i wierzyć.
Irena Golec zostawiła po sobie nie tylko wspomnienia, ale i dziedzictwo. Została w nutach, w słowach, w rytmach, które przenikają do serc.
Została w górach, które tak kochała, i w każdym człowieku, który słucha muzyki jej synów. Bracia wiedzą, że jej głos — ten ciepły, góralski, pełen życia — już na zawsze będzie im towarzyszył.
Gdziekolwiek pojadą, gdziekolwiek zagrają, zawsze będą słyszeć echo jej słów: „Śpiewajcie, kochajcie i nie traćcie rytmu życia.”
Tak kończy się, a może właśnie zaczyna, ta opowieść — o matce, która była sercem rodziny, o synach, którzy swoją muzyką oddali jej hołd, i o miłości, która nawet po śmierci nie znika.
Rok po jej odejściu bracia Golec wciąż grają, śpiewają i żyją tak, jak nauczyła ich mama — z uśmiechem, z wiarą i z dźwiękiem, który niesie się wysoko, aż po niebiańskie hale.